Raport: czy światu grozi kolejny kryzys gospodarczy?

Początek roku był niewątpliwie najgorszym dla światowych giełd. Zaczął się on od niskich cen surowców, problemów w rozwijających się krajach, a także rosnących stóp procentowych w USA. Wszystko to spowodowało, że początek roku został porównany do kryzysu gospodarczego z 2008 roku, a także do azjatyckiego krachu z 1997 roku. Zasadniczo – każdy z tych problemów osobno nie stanowi realnego zagrożenia, jednak skumulowane razem, mogą stanowić „niebezpieczny koktajl zagrożeń”, jak ujął to brytyjski minister finansów George Osbourne. Pesymistyczną wizję ma jednak nie tylko on – zagrożenie dla świata widzi także Christine Lagarde – szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Zwróciła się ona z apelem do rządów tych krajów, których gospodarki oparte są na eksporcie surowców, do dostosowania się do panujących obecnie realiów rynkowych. Świat zaczęło nurtować pytanie o to, czy ów „koktajl zagrożeń” może okazać się wybuchowy?

Złudzeń nie pozostawia szwajcarski inwestor Marc Faber – ten sam, który przewidział kryzys mający miejsce w drugiej połowie minionej dekady. Zauważa on, że w przypadku wszystkich klas aktywów do czynienia mamy z bańką inwestycyjną. Aktywa te mają przed sobą właściwie jedną drogę, przed którą się nie uchronią: zatoną, niczym Titanic. Absolutnie bez znaczenia pozostaje przy tym ich rodzaj – będą to zarówno środki pieniężne, jak i inwestowanie na przykład w obrazy. Tą smutną wizję zdaje się potwierdzać indeks MSCI World, który obrazuje dominujący trend na światowych giełdach: na początku stycznia stracił ponad 6 procent na wartości. Niewątpliwie taki początek roku jest wręcz koszmarem dla wielu parkietów – w tym największego, amerykańskiego, lecz także polskiego. Porównanie do kryzysu mającego miejsce w 2008 roku przedstawia także słynny finansista George Soros. Uważa on, że aktualna sytuacja na rynkach finansowych, przywołuje poważne wyzwania – dokładnie takie, jakie miały miejsce w pamiętnym roku 2008. Optymistami pozostają jednak ekonomiści.

W najnowszym opracowaniu Banku Światowego znalazły się prognozy mówiące o tendencji zupełnie przeciwnej, a więc przyspieszeniu wzrostu gospodarki – z 2.4 procent w 2015 roku, do 2.9 procent w 2016. Optymizm ten jednak hamują nieco ceny ropy naftowej. Na amerykańskim rynku są one najniższe od 12 lat, a ich spadek ma dwojakie przyczyny. Jedną z nich jest nadmiar produkcji, drugą jednak – znaczny problem z popytem. Problemy z początku 2016 roku coraz częściej porównywane są do tych z 2008, jednak jest to porównanie znacznie uproszczone. To znaczy: przyczyny niepokoju są uzasadnione, jednak zupełnie inna jest geneza problemów. Na kryzys z tego okresu powołuje się wiele osobistości związanych z rynkiem finansów. Jednym z nich jest George Soros, który na forum ekonomicznym na Sri Lance powołał się na przykład Chin, które według niego mają duży problem z dostosowaniem się do nowych warunków, które stawia na równi z kryzysem właśnie z 2008 roku. Jego spekulacje potwierdza także George Osbourne – dodał on, że rok 2016 może być najtrudniejszym dla gospodarki światowej od 2008r.

kryzys finansowy

W Chinach w dwóch z czterech pierwszych dni giełdowych zostały zawieszone notowania – spadki osiągnęły bowiem maksymalny dopuszczalny poziom. Sytuacja ta miała bezpośredni wpływ na inne parkiety: nowojorski indeks Dow Jones zanotował spadek o 5.2 procenta w ciągu pierwszych czterech dni. Podobnie rzecz miała się z MSCI All-Country World Index, który jest wskaźnikiem grupującym wszystkie główne parkiety na świecie. Dużego niepokoju dostarcza Państwo Środka – problemem jest nie tylko nadmiar mocy produkcyjnych. Podejrzewa się, że Chiny fałszują dane dotyczące wzrostu gospodarczego, a konkretniej: zawyżają je. W dodatku bardzo szybko rośnie ich zadłużenie, co jest tym bardziej istotne, że nie do końca znany jest poziom życia w prowincjach. Dodatkowym zagrożeniem jest wysoki kurs juana, przez co konkurencyjność chińskich produktów znacznie spada. Problemy Chin odczuwalne są na całym świecie – głównie ze względu na to, że stanowią one drugą co do wielkości gospodarkę świata. Najbardziej karygodnym błędem władz zdaje się być dewaluowanie juana, zamiast przeprowadzenie restrukturyzacji wiążącej się ze wzrostem bezrobocia. Przewiduje się, ze pozostałe rynki azjatyckie zareagują w podobny sposób: będą chciały przecież bronić swojej konkurencyjności.

Problemem nie są jednak tylko same Chiny. Z problemami borykają się niemal wszystkie rynki wschodzące. Dzieje się tak wskutek ucieczki kapitału do krajów wysoko rozwiniętych, a więc teoretycznie bardziej pewnych, umacniania się dolara, spadających cen surowców i produktów rolnych, jak również zawirowań politycznych. Sytuacja taka ma miejsce od mniej więcej dwóch, trzech lat. Dotyczy ona także w mniejszym bądź większym stopniu również Rosji, RPA, Argentyny, Turcji czy Brazylii. Ogromnym problemem jest wspomniany już spadek cen ropy naftowej. Pociąga to za sobą zarówno pozytywne, jak i niestety bardzo negatywne skutki. Zdecydowanym plusem jest to, że wiele produktów i usług staniało. Jednak przez niskie ceny ropy w poważne tarapaty popadają kraje naftowe, takie jak właśnie Rosja czy Brazylia (oprócz krajów naftowych z Zatoki Perskiej). Problem ten dosięga także zachodnich koncernów naftowych. Spadek cen ropy jest także interpretowany jako symbol spowolnienia gospodarczego. Niewątpliwie składnikiem, jaki przyczynił się do tragicznego wręcz początku roku, jest gwałtowny wzrost napięcia między Arabią Saudyjską oraz Iranem, a także spekulacje na temat potencjalnego testu bomby wodorowej dokonanego przez Koreę Północną.

Tym, co na pewno różni obecny zły początek roku od kryzysu w 2008 roku, jest jego geneza. Miniony kryzys rozpoczął się bowiem w Ameryce, wskutek zbyt liberalnej polityki udzielania kredytów, które dostawały osoby niewypłacalne. Tendencja ta rozpowszechniła się następnie na kraje europejskie. Próba uratowania banków spowodowała kryzys zadłużeniowy. Obawy o zbliżający się nowy kryzys o zasięgu globalnym wydają się być więc nieco przesadzone. Prognozy gospodarcze są dość optymistyczne – Chinom na pewno nie grozi żadna recesja, a wręcz przeciwnie: przewiduje się zrównoważony wzrost PKB. Prognozy Banku Światowego co do wzrostu gospodarczego do 2.9 procent także dają nadzieję.

Kategorie: Wiadomości,

Komentarze (0)